Według byłego Premiera Kazimierza Marcinkiewicza za
ujawnieniem akt afery podsłuchowej stoją służby. Kaja się za to, że dopuścił do
powstania Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Uważa, że po wygranych wyborach przez Prawo i Sprawiedliwość, Jarosłąw Kaczyński będzie zarządzął służbami, swoim oczkiem w głowie.
Sprzątaczka Premierem
To decyzje podjęte przez Donalda Tuska
po ujawnieniu taśm spowodowały, że Ewa Kopacz musi się teraz skupić na
oczyszczeniu sytuacji. Jego zaniechania
wychodzą Platformie Obywatelskiej bokiem. Wiedział dużo wcześniej o swojej
europejskiej karierze, dlatego zamiatał problemy pod dywan. Zachodzi tu
pytanie, czy obywateli powinno interesować, czego chce premier przed swoim
odejściem? Raczej nie. Dlatego dali temu wyraz w majowych wyborach.
Poza tym Ewa Kopacz zgodziła się na
taki los. Przed nominacją na Premiera wiedziała zapewne o niebezpieczeństwie,
jakie niosą ze sobą nagrania. Mimo to nie usunęła wówczas kłopotliwych
ministrów. Może nie miała zgody platformianych spółdzielni albo samego Tuska?
Wewnętrze problemy partyjne odbijają
się na sprawach krajowych. Niestety. Trudno, więc przyznać Marcinkiewiczowi
rację, że Kopacz dobrze wybrnęła z kryzysu.
Przyznaję się do błędu
Centralne Biuro Antykorupcyjne jest Polsce kompletnie niepotrzebne. Zdecydowana większość zdaje się wierzyć Zbigniewowi Stonodze, nowemu
narodowemu bohaterowi. Nie zadają sobie jednak pytania skąd taki-powiedzmy-biznesmen
miał te fotokopie. Bajka w wysłanego emaila jest tak samo prawdopodobna jak
inwazja San Marino na Polskę. Podobnie jak w sprawie Marka Falenty, służby specjalne
odegrały dużą rolę. Polecam film Patryka Vegi na temat działania.
Były Premier uważa, że one panoszą się
wszędzie bez żadnych ograniczeń. Ci, którzy ujawniają afery, są tylko ich
marionetkami mającymi wpłynąć na społeczeństwo i tym samym zmienić wynik
wyborów.
Z wypowiedzi Marcinkiewicza w rozmowie
z Moniką Olejnik można odnieść wrażenie, że CBA, jako dziecko PiSu pomaga
opozycji w przejęciu władzy. Dlatego pokłada dużą nadzieję w Marku Biernackim,
ale czy przez cztery miesiące da się coś zrobić? To raczej czas na
kontynuowanie koncepcji poprzedników niż tworzenie nowych.
PiS jeszcze niczego nie wygrało
Można z tym polemizować. O ile przez
ostatnie 8 lat w każdych wyborach, a było ich siedem, zawsze wygrywała
Platforma, to zwycięstwo Andrzeja Dudy jest pierwszą jaskółką. W końcu był
kandydatem PiSu, dlatego jej działacze mają prawo mieć spocone ręce i niecierpliwie czekać na kolejną wygraną. Osobiście
jestem ciekawy czy zachowają ostrożność czy zagrają rolę Bronisława
Komorowskiego w politycznym teatrze. To, co ma Prawo i Sprawiedliwość, a czego
brakuje PO, to sprzyjająca atmosfera. Ze swoim prezydentem, antysystemowymi
nastrojami i niedoświadczonym przywódcą, jakim jest Ewa Kopacz, PiS ma dużo
większe szanse na wygraną. A wówczas dłonie spocą się jeszcze bardziej.
Gdzie SLD?
Moją uwagę zwróciło pytanie
Marcinkiewicza- A co to jest Sojusz Lewicy
Demokratycznej? Dodał potem, że nie
ma i nie będzie SLD. Rok 2015 zapewne będzie przełomowym dla lewicy. Zgodnie
z maksymą to, co i tak ma spaść należy popchnąć, jesienne wybory będą ostatnim strzałem i zakończą się śmiercią ruchom
lewicowym. Ale to dobrze, ponieważ żeby zbudować coś nowego trzeba mieć
przestrzeń, a ta na pewno się znajdzie po nadchodzącej nowej kadencji.
Podsumowując, Kazimierz Marcinkiewicz nosi
urazę do byłej swojej partii, ale żeby stawać się od razu słynnym trollem
Platformy Obywatelskiej? No cóż, musiał mieć jakiś cel, skoro na jej konto
wpłacić 25 tys. zł.
Dwa obozy będą wyciągać z politycznych otchłani
swoich działaczy i sympatyków, by bombardować elektorat ‘swoimi prawdami’.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz